Pewnie nie tak organizatorzy IO w Tokio wyobrażali sobie to wielkie wydarzenie sportowe. Pandemia koronawirusa sprawiła, że sens przeprowadzenia olimpiady nieco mija się z celem. Zamiast zatem liczyć na zysk niczym w kasynie z jednorękich bandytów gry hazardowe, rząd japoński będzie musiał zmierzyć się z krajowym i międzynarodowym kryzysem.
Wszystko legło w gruzach
W 2016 roku ówczesny premier Japonii niespodziewanie pojawił się w przebraniu Super Mario na ceremonii zamknięcia Igrzysk Olimpijskich w Rio 2016. Ogłaszał wtedy, że kolejne igrzyska odbędą się w Japonii. Właśnie Tokio 2020 miało być kolejnym momentem narodowej chwały, szansą na trwałe odejście w przeszłość katastrofy nuklearnej w Fukushimie z 2011 roku, a także pokazanie technologicznej dominacji Japonii w inicjowaniu ekologicznych rozwiązań dla igrzysk olimpijskich. Tymczasem w lipcu IO Tokio zaczną się z rocznym opóźnieniem, bez kibiców, jak i również ze sprzeciwem większości społeczeństwa, co nie miało do tej pory miejsca w historii.
Wraz z otwarciem igrzysk japońska stolica już po raz czwarty powraca do nadzwyczajnych ograniczeń. Rząd jednak pozostaje zdeterminowany, aby całość odbyła się bez pandemii COVID. Jednak już teraz zaczęto wykrywać pierwsze przypadki koronawirusa, zaś same koszta organizacji są trzy bądź cztery razy wyższe niż zakładano!
Wielkie nadzieje gospodarcze i porażka
Tokyo 2020 miało być dla Japonii wielkim bodźcem gospodarczym, który miał powtórzyć wielki sukces, jakim były IO w Tokio w 1964 roku. To dzięki organizacji tamtych igrzysk olimpijskich Japonia zainwestowała w infrastrukturę, gdzie pojawił się choćby słynny pociąg Shinkansen. Zbudowano wtedy drogę ekspresową łączącą międzynarodowe lotnisko Haneda z centrum, otwarto nową autostradę między Osaką a Nagoją. Te i inne inwestycje pomogły krajowi osiągnąć cud gospodarczy w ciągu następnych kilku dekad.
Tym razem od początku wszystko poszło jednak nie tak. Główny stadion olimpijski musiał zostać przeprojektowany od podstaw, albowiem jego skomplikowana konstrukcja dachu stała się zbyt kosztowna. Zamiast tego organizatorom udało się zbudować stadion za połowę początkowej ceny. Jednak w miarę wzrostu kosztów organizatorzy zastanawiali się nad przeniesieniem niektórych wydarzeń z Tokio do istniejących obiektów w innych miejscach. Nie tylko obniżyłoby to koszty, ale pomogłoby w rozpowszechnianiu korzyści płynących z rozwoju gospodarczego. Japonia od lat bowiem cierpi z powodu pogłębiających się nierówności między stolicą a resztą kraju. Tylko ceny domów w latach 2002-2018 wzrosły o 15%, podczas gdy wszędzie indziej spadły od 5% do 15%. Sama zaś dysproporcja płac wzrosła z około 20% do około 35%.
Mimo ambitnych planów pojawiły się problemy finansowe. Od razu zaogniły się spory dotyczące podziału kosztów, jak i inne kwestie logistyczne. Rządowe szacunki kosztów igrzysk wzrosły z początkowych 7,3 mld USD do 12,6 mld USD pod koniec 2019 roku. W wyniku pandemii ogólne koszta wzrosły do 22 mld USD, a niektórzy mówią, że koszta te już przekroczyły 30 mld. Dla organizatorów kolejnym ciosem było to, że wielcy sponsorzy zaczęli wycofywać się z promocji IO.
Jeszcze przed rozpoczęciem Igrzysk krajowe poparcie dla Igrzysk było bardzo słabe. Tuż przed ceremonią otwarcia aż 55% Japończyków uważało, że igrzyska nie powinny być kontynuowane, a 68% uważało, że organizatorzy nie mogą ochronić sportowców przed wirusem.
Pierwszy raz zatem będziemy mieć Igrzyska Olimpijskie na zasadzie książkowych i filmowych igrzysk śmierci, gdzie odizolowani od reszty kraju sportowcy będą walczyć między sobą jedynie na ekranach naszych telewizorów czy smartfonów. Prawdziwy duch rywalizacji został niestety zabity nie tylko przez wirus, lecz i błędne decyzje różnych federacji.