W poniedziałek w USA zanosiło się na bardzo spokojną sesję, bo w kalendarium nie można było znaleźć poważnych powodów do kontynuacji hossy. A jednak byki postanowiły zaatakować rekord wszech czasów. Odczyt indeksu Ifo (nieoczekiwany wzrost) mógł delikatnie im pomagać (z pewnością pomagał na rynku walutowym kursowi EUR/USD). Jednak Europejczycy na ten odczyt nie zareagowali, więc twierdzenie, że Amerykanów on poruszył nie jest zbyt poważne. Z pewnością jednak nie zaszkodził.
W Stanach opublikowany został wstępny odczyt indeksu PMI dla sektora usług. Okazało się, że indeks w lutym spadł z poziomu 56,7 na 52,7 pkt. W wyniku tego spadku indeks PMI dla całej gospodarki spadł do poziomu najniższego od czterech miesięcy. Raport ten jest przez rynki na razie lekceważony, co widać było na rynku obligacji, gdzie rentowność zmieniła się nieznacznie.
Wall Street rozpoczęła sesję poniedziałkową mocnym akcentem. Indeks S&P 500 bardzo szybko przełamał opór i ustanowił nowy rekord wszech czasów po czym rynek wszedł w marazm w oczekiwaniu na rozgrywkę w końcu sesji. Podobno pozytywnie podziałał na nastroje właśnie odczyt indeksu Ifo oraz aktywność na rynku przejęć i fuzji. Tak naprawdę jednak byki starały się przepchnąć indeks przez opór, bo wiedziały, że to powinno wywołać w następnych dniach kolejną falę zakupów.
W końcówce sesji indeks zaczął się osuwać i muskając od góry dopiero co przełamany opór. Byki były za słabe i rekord wszech czasów został zaledwie wyrównany. To stawia mały znak zapytania, ale mimo tego hossa nadal trwa.
GPW w poniedziałek całkowicie zlekceważyła neutralne rozpoczęcie sesji na innych giełdach europejskich. Indeks WIG20 od początku bardzo szybko rósł. Z większą wstrzemięźliwością zachowywały się mniejsze spółki. Niejeden komentator zapewne przypisał te wzrosty rozwojowi sytuacji na Ukrainie, ale według mnie to co najwyżej mógł być pretekst. Od końca stycznia widzimy względną siłę GPW, a poniedziałkowe otwarcie było właśnie jej przejawem.
Po jednoprocentowym wzroście na rynku zapanował marazm, ale po południu, czekając na pobudkę w USA, byki zaczęły znowu rynek przyciskać. Szybko jednak wszystko wróciło do poprzednich poziomów. Taki marazm trwał do fixingu, gdzie dorzucono kolejne pół procent do WIG20, dzięki czemu zakończył dzień zwyżką o 1,57 proc. Idziemy w kierunku szczytów z połowy listopada zeszłego roku.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Dom Inwestycyjny Xelion