W środę amerykańskie giełdy akcji mogły dać odpowiedź na pytanie: czy wtorkowe przełamanie wielodniowego oporu przez indeks S&P 500 i NASDAQ było tylko wyskokiem, który zostanie szybko zanegowany, czy rzeczywiście indeks S&P 500 będzie atakował szczyt wszech czasów. Mówię tylko o S&P 500, bo indeksowi NASDAQ brakuje do takiego szczytu jeszcze ponad 60 procent wzrostu.
Publikowane w środę raporty makro niespecjalnie mogły pomóc jednej ze stron giełdowej walki. Raport o rozpoczętych w styczniu budowach domów i pozwoleniach na ich budowę pokazał, że rozpoczętych budów było o 8,5 proc. mniej niż w grudniu - oczekiwano nieznacznego wzrostu. Pozwoleń było o 1,8 proc. więcej – najwięcej od 4 lat. Rynek bardzo lubi ten raport, mimo że umowy przez długi czas można w USA anulować. Duży spadek rozpoczętych budów w styczniu tak naprawdę dziwić nie może (zima).
Publikowany na 2 godziny przed końcem sesji protokół z ostatniego posiedzenia FOMC negatywnie wpłynął na nastroje. Wydawałoby się, że nie będzie w nim niczego, co rynek by już nie wiedział. I w zasadzie rzeczywiście nie było. Wystarczyła jednak informacja mówiąca o tym, że podczas posiedzenie dyskutowano możliwość ograniczenia lub nawet wygaszenie programu QE3 (skup aktywów).
Reuters pisze, że "Kilku przedstawicieli Fed było zdania, że trwająca właśnie ocena kosztów, efektywności i zagrożeń związanych z programem [QE przypis PK] może skłonić bank do ograniczenia lub wstrzymania zakupu aktywów zanim poprawią się perspektywy dla rynku pracy". Kilku członków FOMC wyraziło też obawę dotyczącą kosztów i ryzyka związanego z zakupami aktywów. Natychmiast niedźwiedzie na wszystkich rynkach zyskały przewagę
Na rynku akcji początek sesji był neutralny. Nie było żadnych poważnych impulsów, którymi mogłaby się posłużyć jednane stron walki toczonej na parkiecie. Potem jednak wyprzedaż na rynku surowców (zaszkodziła pogłoska, że jakiś fundusz likwiduje pozycje) zaszkodziła tez akcjom. Indeksy spadały, ale były to spadki zbliżone do pół procenta. Po publikacji protokołu z posiedzenie FOMC niedźwiedzie zaatakowały z całą mocą i doprowadziły do dużych spadków indeksów. Jak widać wtorkowe wybicie było pułapką. Teraz byki będą już dużo bardziej ostrożne, a włoskie wybory i amerykańskie cięcia wydatków będę im szkodzić bardziej niż do tej pory.
GPW rozpoczęła środową sesję od spadku WIG20, ale prawie natychmiast nastąpił kontratak byków i indeks wrócił do poziomu neutralnego. To też nie był jednak trwały ruch. Indeks na trwałe zabarwił się na czerwono. Przed pobudką w USA doszło do wyłamania indeksu WIG20 dołem. Powodu nie było, bo na innych giełdach europejskich nadal trwa marazm. Po rozpoczęciu sesji w USA marazm zakończył się wyprzedażą. Nie uczestniczyło w niej wiele akcji (najsłabsze były Tauron i PGE – pewnie z obawy o wyprzedaż przez skarb państwa). Z pewnością naszemu rynkowi zaszkodziła wyprzedaż na globalnym rynku surowców (działała pogłoska o przymusowej wyprzedaży jakiegoś funduszu). Skutkiem tego panicznego wyprzedawania akcji był spadek WIG20 o 1,37 proc. i naruszenie bardzo ważnego wsparcia w okolicach 2.450 pkt.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Dom Inwestycyjny Xelion