W USA w poniedziałek niedźwiedzia reakcja rynków europejskich na publikację gorszych od oczekiwań chińskich raportów makro przed sesją szkodziły rynkowi kontraktów terminowych. Przypomnijmy, że w Chinach PKB wzrósł o 7,7 proc. r/r (oczekiwano 8 proc.), a produkcja wzrosła o 8,9 proc. (oczekiwano 10 proc.). Co prawda indeksy europejskie potem znacznie zredukowały skalę spadków, ale problemy pozostały.
Chińskie dane wcale nie były takie znowu złe, ale w połączeniu ze słabymi danymi publikowanymi już od kilku dni w USA oraz ze słabości a gospodarki europejskiej mogły, a nawet powinny doprowadzić do cofnięcia indeksów. Powinny zresztą doprowadzić już wcześniej, o czym w poprzednich dniach pisałem. Jak zwykle jednak nie wiedzieliśmy jak zachowa się rynek akcji, bo rynek kontraktów często daje fałszywe sygnały. Byki z pewnością miały nadzieję, że amerykańskie dane makro tym razem mogą im trochę pomóc, ale tak się nie stało.
Kwietniowy indeks NY Empire State wyniósł 3,05 pkt. (oczekiwano, że spadnie z 9,24 na 7 pkt.). Są to dane regionalne, a rynek od dłuższego już czasu na regionalne dane nie reaguje (ostatnio nie reagują nawet na złe dane ogólnokrajowe), ale z pewnością to też nadwyrężało obronę byków. Kwietniowy indeks rynku nieruchomości podawany przez NAHB też najczęściej doprowadza do niewielkich reakcji. Tym razem wyniósł 42 pkt. (oczekiwano wzrostu z 44 na 45 pkt.). Bardzo słabo, szczególnie, że był to już drugi, kolejny spadek.
Dramatycznie od rana wyglądał rynek surowcowy. Ceny ropy, miedzi i złota gwałtownie nurkowały. Spadek ceny ropy dochodził do ponad dwóch procent, ale miedź taniała nawet po ponad trzy (zakończyła wyżej), a złoto nawet o osiem procent. To już na złocie jest prawdziwa bessa. Pisałem o jej przyczynach w zeszłym tygodniu. Brak wysokiej inflacji, obawy o to, że państwa będą się oddłużały sprzedając złoto i dwukrotne obniżenie rekomendacji przez Goldman Sachs doprowadziły do dawno niewidzianej paniki (największy dwudniowy spadek od 30 lat).
Rynek akcji rozpoczął sesję dość spokojnie (niedużym spadkiem). Przed sesją raport kwartalny Citigroup był lepszy od prognoz i cena akcji (mimo przeceny na szerokim rynku) rosła o więcej niż jeden procent. To był plus dla byków. Jednak ziściło się to, o czym ostrzegałem w zeszłym tygodniu – lekceważenie złych danych makro w końcu musiało doprowadzić do korekty.
Dodatkowo pogarszały nastroje informacje o dwóch wybuchach na linii mety Maratonu Bostońskiego (do końca sesji nie wyjaśniono przyczyn tych wybuchów). Indeksy spadały coraz mocniej kończąc dzień ponad dwuprocentowymi spadkami. Mimo tego układ techniczny jest nadal byczy i sygnału sprzedaży nie ma. Musimy sprawdzić, czy nie był to kolejny wypadek przy pracy.
W poniedziałek GPW, działająca już z nowym systemem UTP, zachowała się bardzo słabo. Zniknęła względna siła naszego rynku, co nie może dziwić skoro potężna przecena surowców szkodziła naszym spółkom surowcowym (szczególnie KGHM), a spadki indeksów na innych giełdach europejskich szkodziły szerokiemu rynkowi. W okolicach południa WIG20 tracił już 2,5 procent. Z pewnością przecenę pogarszało to, że we wtorek na GPW handlu nie będzie.
Od południa własne nastroje zaczęły się uspakajać, a indeks powoli odrabiał straty. Niewiele jednak z tego wynikło. Indeks stracił dwa procent, a sygnały kupna zostały anulowane. Plusem jest jedynie to, że obrót był mały, co nie potwierdziło tego dużego spadku.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Dom Inwestycyjny Xelion